poniedziałek, 29 lutego 2016

Tusz Maybelline Lash Sensational

Witajcie Kochani,

Na wielu portalach , w działach kosmetycznych często pytane jesteśmy o kosmetyki, bez których nie wyszłybyśmy z domu. Nasze musthave, number one, które pozwolą nam poczuć się na tyle pewnie, aby pokazać się światu.
Przyznam Wam się szczerze, że przed ciążą nie wyobrażałam sobie wyjścia z domu bez makijażu.
Czułam się bardzo niepewnie, tak jakbym wyszła co najmniej .. w za krótkiej spódniczce :)
Po zajściu w ciążę, a już szczególnie po porodzie, kiedy nie raz muszę wybierać między nałożeniem podkładu, a idealnym momentem na spacer z córką, to wybieram spacer oczywiście.
Dla mnie jednak zawsze najważniejszy był tusz do rzęs. Moje rzęsy są bardzo jasne, bez tuszu wygląda jakbym w ogóle ich nie miała. Z cerą nie mam większych problemów, więc podkład czasem mogę pominąć, jednak podkreślenie oczu to u mnie podstawa.
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić maskarę, którą obecnie używam i jest to mój ostatni zakup tuszowy :) mianowicie Lash Sensational od Maybelline.




Tuszów Maybelline używam od dawna i jest to marka, do której najczęściej wracam. Nie są to maskary wprost z mich marzeń, prawie do każdego mam jakieś ale, jednak zawsze mam obawy przed tuszami innych marek, bo ich nie znam. Na ogól nie jestem z nich zadowolona.
Tak było też tym razem, sięgnęłam po sprawdzoną przeze mnie markę, bo spisuje się u mnie póki co najlepiej.

Maybelline z wprowadzeniem kolejnego tuszu zawsze robi dużą akcję marketingową. Czytałyśmy o tym produkcie w magazynach, widziałyśmy w reklamach, nie sposób o nim zapomnieć. Dlatego też praktycznie bezwolnie sięgnęłam po niego będąc w drogerii.


Maskara mieście się w charakterystycznym dla tej marki opakowaniu, jedynie kolor jest nieco łagodniejszy. W ostatnim czasie opakowania miały nieco bardziej krzykliwe kolory. Tym razem jest to stonowany, liliowoperłowy odcień w połączeniu z czarnymi napisami. Lubię taka kolorystykę, Wygląda kobieco, szkoda tylko, że niestety plastik po raz kolejny :/ Pojemność 9,5 ml.

Cena: około 30,00 zł


Opis  producenta:

Unikalna szczoteczka w kształcie wachlarza o wypustkach różnej długości
- umożliwia widoczne rozłożenie rzęs od wewnętrznego do zewnętrznego kącika oka
- dociera nawet do najkrótszych, niemal niewidocznych rzęs
- precyzyjnie rozdziela dłuższe rzęsy*

Lekka formuła – bez sklejania rzęs
- mała zawartość wosków
- formuła wydobywająca intensywną czerń
- lekkość formuły i kształt szczoteczki pozwalają na nakładanie maskary bez grudek
*test samooceny


Jak widzicie tusz posiada silikonową szczoteczkę, z którymi się na ogół lubię. Dzięki różnej długości włosków bardzo ładnie wyczesuje rzęsy, rzeczywiście wyłapuje nawet najmniejsze. Nie pozostawia też grudek, tusz jest równomiernie rozprowadzony na włoskach. Już przy pierwszej aplikacji rzęsy wyglądają ładnie, nie jak w większości tuszy, które są na początku jakby "za mokre" i mamy na rzęsach tylko kolor i wyglądamy jak pożal się Boże...Wtedy na ogół używam ich w połączeniu z jakimś starszym, dopóki ich konsystencja nie stanie się odpowiednia. Tutaj tego nie ma, od razu dobrze wygląda na rzęsach. Pięknie wydłuża i pogrubia. U mnie zazwyczaj wystarczą 2 cienkie warstwy.
Po całym dniu nie rozmazuje się i nie osypuje na skórę pod oczami, nie ma więc efektu pandy. Jednak można zobaczyć braki tuszu na końcach rzęs i należy zrobić poprawki. Wyparowuje? :)
Czerń jest bardzo intensywna, pięknie wygląda zarówno w makijażach dziennych jak i wieczorowych. Płyn micelarny radzi sobie ze zmyciem jej bez większych problemów.


Efekt przed i po nałożeniu maskary:


I oba oka :)



Jeden minus, który robi sporo szkody to zbyt duża ilość tuszu na szczoteczce. Musze ją zawsze wytrzeć o brzegi zanim zaaplikuję na rzęsy bo zrobiłabym sobie wielką masakrę na oku.
Przez to też bardzo ciężko jest pomalować dolne rzęsy żeby sobie nie pobrudzić powieki. Dodatkowo cały gwint jest ubrudzony w tuszu i wygląda nieestetycznie.
Z tymi minusami można jednak sobie poradzić, więc oceniam maskarę na bardzo dobrą. Na pewno na jedną z lepszych jakie miałam.

Miałyście? Co sądzicie?
Jakie macie sprawdzone maskary, które mogłybyście mi polecić?

Buziaki i miłego tygodnia!


środa, 24 lutego 2016

We love it, lutowa edycja ShinyBox




Po małym rozczarowaniu styczniowym pudełkiem, nie czekałam na lutowe już tak bardzo.
Jednak spodziewałam się czegoś lepszego niż ostatnio, bo przecież po takim ataku od wszystkich użytkowników nie mogli dać ciała do raz drugi.
Tym razem Shinybox współpracował przy tworzeniu boxa z answear.com, w efekcie czego powstało takie oto zestawienie, w którym jest aż 5 kosmetyków pełnowymiarowych:




1. AFFECT produkt pełnowymiarowy 
    Puder fixujący fix&matt

Puder dzięki zawartości skrobi ryżowej ma właściwości matujące. Utrwala makijaż i sprawia, że utrzymuje się on w nienaruszonym stanie przez cały dzień. Nie przesusza skóry. Nie posiada koloru, dzięki czemu pasuje do każdego odcienia skóry.

70,00 zł/10g




2. PERFECT. ME produkt pełnowymiarowy
    Szampon do włosów

Kosmetyk opracowany z myślą o perfekcyjnej pielęgnacji włosów. Nie zawiera parabenów, konserwantów, ani sztucznych barwników. Bogata receptura szamponu nadaje włosom jedwabistą miękkość i zdrowy, idealny wygląd. Mix rodzajów.

8,99 zł/250ml




3. DOVE produkt pełnowymiarowy
    Krem do rąk nawilżający DermoSpa

Dzięki dobroczynnym kwasom omega zawartym w olejku oraz technologii Cell-Moisturisers krem przywraca suchej skórze blask oraz aksamitną gładkość. Delikatna konsystencja otula skórę rąk i pielęgnuje je jak zabieg SPA każdego dnia.

13,99 zł/75ml




4. DELIA produkt pełnowymiarowy
    Witaminowy balsam do ust Strawberry Sorbet

Balsam do ust Strawberry Sorbet intensywnie nawilża i wygładza usta. Wzbogacony został pielęgnacyjnymi składnikami aktywnymi: olejkiem rycynowym oraz witaminami E i C, dzięki którym odżywia, regeneruje i chroni. Nadaje ustom piękny, owocowy zapach  oraz subtelny kolor.

16,00 zł/szt



5.  PRESTIGE SOLUTIONS produkt pełnowymiarowy
     Płatki pod oczy

Błyskawiczna kuracja dla delikatnej skóry pod oczami. Dzięki unikalnym formułom opartym na kolagenie i kwasie hialuronowym hydrożelowe płatki pomogą zachować skórze pod oczami młody i zdrowy wygląd.

6,99 zł/1 para




6. PERFECT.ME produkt pełnowymiarowy
    Zestaw maseczek do włosów

Zestaw trzech intensywnie odżywiających maseczek do włosów.

3x 1,49 zł/20 ml



7.  BIAŁY JELEŃ gratis
     Zestaw: szampon + odżywka do włosów

Szampon i odżywka z serii "nawilżające kozie mleko" do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii.

2x 12ml


Powiem Wam szczerze, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Zrehabilitowali się po ostatnim mało udanym projekcie. Krem do rąk Dove mnie bardzo ucieszył i szampon, który pewnie niebawem zacznę używać. Widać tu głównie pielęgnację, ale może to im najlepiej wychodzi? Jeżeli tak to niech tak zostanie, no chyba, że którymś pięknym razem wrzucą nam szminkę MAC'a do pudła to chyba bym zwariowała ze szczęścia :)

Co sądzicie o tym wydaniu Shiny? Troszkę lepiej?

Pozdrawiam i buziaki!

poniedziałek, 22 lutego 2016

Elementarz Stylu, towarzysz moich wolnych chwil

Dzisiaj post niekosmetyczny, mam nadzieje, ze mi to wybaczycie :)
Dwa tygodnie temu w prezencie urodzinowym dostałam Elementarz Stylu, słynną książkę Kasi Tusk, o czym pisałam w tym poście.
Przysiadłam do niej wręcz z rumieńcami na policzkach taka byłam pozytywnie nakręcona. Czytając wstęp wiedziałam, ze to jest to czego teraz potrzebuje. Miałam dość mojej przepełnionej szafy, braku sensownych zestawów ubrań i w rezultacie niczego ciekawego na sobie.
Czy książka rozjaśniła mi drogę? Na to pytanie postaram si Wam odpowiedzieć.


Sama okładka książki obita jest tkanina co zapewne nie jest przypadkowe i związane jest z tematyka książki. Bardzo przypomina mi szkolne książki mojej mamy. Wiem, ze miały właśnie takie okładki. Słownik języka angielskiego chyba jeszcze ma na polce.
Grafika okładki jest niezwykle minimalistyczna co nawiązuje już do samego stylu Kasi, gdyż główną ideą nią kierującą w modzie jest styl Audrey Hepburn: "Mniej znaczy więcej".



Nie będę Wam recenzować każdej części książki, bo to zapewne przeczytacie same, nie chcę Wam zabierać przyjemności niespodzianki.
To co mi się podoba to bardzo prosty przekaz. Książka podzielona jest na działy, w którym czytamy o tym jak zacząć, jak pozbyć się niepotrzebnych rzeczy, które tylko zaśmiecają nam szafę.
Następnie dowiemy się, co musimy koniecznie w swojej szafie mieć, aby móc stworzyć mnóstwo stylizacji na każdą okazję. Autorka podkreśla, że nie muszą to być najdroższe marki, jednak postarajmy się o to żeby te kilka wybranych przez nas rzeczy było dobre jakościowo.
Podział na 5 podstawowych kolorów, które powinny być naszą bazą w stylizacjach, czy podział ubrań na poszczególne okazje.



Elementarz uczy jak być damą w każdym calu, niezależnie czy idziemy na oficjalne spotkanie czy na imprezę do klubu.
To co wybija się na pierwszy plan po przeczytaniu całości to styl Kasi oparty na Audrey. Jej stylizacje bardzo przypominają właśnie ją. Okulary, trencz, kroje ubrań i wszechobecny minimalizm.
Kasia nie twierdzi, że ma jakiś ogromny talent do tworzenia niesamowicie wyszukanych i pomysłowych stylizacji, dlatego opiera się na tych sprawdzonych i niezawodnych trendach.


Całość jest wzbogacona pięknymi zdjęciami Kasi, w końcu fotografia to jej pasja i praca jednocześnie.

Podsumowując książka na pewno naprowadziła mnie na główne tory, teraz pozostaje mi realizować powstały w mojej głowie plan. To czego mi zabrakło w elementarzu to większej ilości zdjęć samych stylizacji. Jestem wzrokowcem i chętnie bym je zobaczyła co później pomogłoby mi zapamiętać i tworzyć.
Wiem tylko tyle, że na książce Kasi się nie skończy :)

Czytałyście książkę? Co o niej sądzicie?

Buziaki!

piątek, 19 lutego 2016

Nowości pielęgnacyjne

Będąc na spacerku z moją córcią w centrum naszego miasta, krocząc sobie po deptaku zauważyłam, że w miejscu gdzie wcześniej był sklep z męską odzieżą został otwarty sklep z produktami naturalnymi.
Od dawna marzyłam o kilku kosmetykach szczególnie z apteczki Bani Agafii, więc zajrzałam tam na chwilkę...no może troszkę dłuższą chwilę :)
Dodatkowo przy okazji zakupów mojego M. w internetowej aptece Gemini dorzuciłam do koszyczka kremik dla siebie. W rezultacie jest kilka produktów, które pojawią się mojej najbliższej pielęgnacji.


Pierwszy produkt to naturalny olej do włosów- odżywczy z apteczki Bani Agafii. Ma w składzie kilka fajnych olejków: z łopianu, rokitnika, pichtowy i inne. Będę używać do olejowania włosów.


Kolejna rzecz również od Bani Agafii to balsam do włosów na brzozowym propolisie- regenerujący.
Ma zregenerować włosy i poprawić stan skóry głowy.


Kończy się mój krem do stóp z Rossmanna, o którym już kiedyś pisałam tutaj.
Chciałam wypróbować czegoś innego i tak Pani ze sklepu Zielarnia Miodowa zaproponowała mi Krem z konopi HEMP CARE.



Odświeżająco-nawilżający Płyn różany do twarzy Fitomedu wybrałam z myślą o tonizacji skóry oraz wykańczaniu makijażu.


Z apteki Gemini natomiast wybrałam krem. Od dawna chciałam wypróbować marki Dermedic. Wybór padł na Hydrain 2, Krem nawilżający o przedłużonym działaniu.



Krem sobie poczeka na swoją kolej w szafeczce, co do reszty będą już szły na linię ognia :)
Znacie te produkty? Co możecie mi fajnego polecić z kosmetyków naturalnych wartego uwagi?

Buziaki!

środa, 17 lutego 2016

Duo Skin Perfection od L'oreal





Witajcie Kochani,


Te z Was, które czytają regularnie moje posty, wiedzą, że w połowie stycznia zdecydowałam się na zakup kremów od L'oreal Skin Perfection. Bardzo wiele z Was dostało to duo w prezencie od marki i zachwalało. Postanowiłam więc wypróbować i ja. Jako, że chciałam uzyskać jak najlepszy efekt, stosowałam je jednocześnie. Pielęgnację z nimi zaczęłam około 12 stycznia, więc używałam ich dokładnie miesiąc, stosując rano i wieczorem. Jestem obecnie w połowie pojemności serum, kremu jest  troszkę więcej.



Opakowanie i konsystencja

Zarówno serum jak i krem zamknięte są w ciężkich, szklanych pojemniczkach. Szkło z efektem ombre utrzymane jest w różowo-beżowej kolorystyce. Zakrętki są intensywnie różowe, metaliczne. Całość prezentuje się bardzo estetycznie i zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie.

Serum ma pompkę co jest jego ogromnym plusem, jego pojemność to 30 ml. Konsystencja serum jest bardzo lekka, lejąca. Kolor jasnobeżowy z wielobarwnym połyskiem, coś jakby plamki benzyny na wodzie, wiecie co mam na myśli :)

Krem mieści się już w standardowym słoiczku o pojemności 50 ml. Konsystencja bladoróżowego kremu jest dość gęsta, treściwa.


Składy

Serum:

Water, Cyclohexasiloxane, Glycerin, Alcohol Denat., Sodium Tetrahydrojasmonate (LR 2412), Ppg-15 Stearylether, Dimethicone, Bis-Peg/Ppg-16/16 Dimethicone, Polysilicone- 11, Dipropylene Glycol, Polymethyl Methacrylate, Ammonium Polyacryldimethyltauramide/ Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Hydroxyethylpiperazine Ethane Sulfonic Acid, Eperua Falcata Bark Extract, Dimethiconol, Sodium Hyaluronate, Inulin Lauryl Carbamate, Adenosine, Poloxamer 338, Disodium Edta, Hydroxyethylcellulose, Caprylic/Capric Triglyceride, Lens Esculenta Seed Extract, Lentil Seed Extract, Xanthan Gum, Dextrin, Phenoxyethanol, Ci 77891/ Titanium Dioxide, Mica, Linalool, Alpha-Isomethyl Ionone, Limonene, Citral, Citronellol, Parfum

Krem:

Adenosine, Alpha-Isomethyl Ionone, Ammonium Polyacryldimethyltauramide / Ammonium Polyacryloyldimethyl Taurate, Aqua / Water, Arachidyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Capryloyl Salicylic Acid, Caprylyl Glycol, Carbomer, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Glucoside, Cetyl Alcohol, Citral, Citronellol, Cl 16035 / Red 40, Cl 17200 / Red 33, Dextrin, Dimethicone, Dimethicone/Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Disodium EDTA, Eperua Falcata Bark Extract, Glycerin, Isopropyl Isostearate, Lens Esculenta Seed Extract / Lentil Seed Extract, Limonene, Linalool, Octyldodecanol, Palmitic Acid, Parfum / Fragrance, PEG-100 Stearate, Pentaerythrityl Tetraethylhexanoate, Phenoxyethanol, Poloxamer 338, Polyethylene, PTFE, Silica [Nano] / Silica, Sodium Hyaluronate, Sodium Hydroxide, Stearic Acid, Stearyl Alcohol, Talc




Obietnice producenta

Krem

- Optymalnie nawilża
- Widocznie redukuje zaczerwienienia

- Wygładza i nadaje jedwabistą miękkość

Serum

- zwęża pory,
- eliminuje przebarwienia,
- wygładza.




Moja opinia

Rano i wieczorem nakładałam najpierw serum, a po wchłonięciu krem. Serum wchłania się wręcz natychmiastowo, krem delikatnie dłużej, ale to naturalne ze względu na ich różnorodne konsystencje.  To co jest zauważalne i przede wszystkim wyczuwalny zaraz po aplikacji to niesamowite wygładzenie skóry. Buzia w dotyku jest miękka jak przysłowiowa pupcia niemowlaczka, aksamitna i jedwabista. Z pierwszym punktem się więc zupełnie zgadzam.  Zaczerwienienia zniknęły, duo pięknie ujednolica kolorystykę skóry twarzy. Czasem jak miałam pilne wyjście z domu nawet nie nakładałam podkładu tylko kremiki i go.
Mam skórę mieszana i pory są widoczne w strefie T, po miesięcznym stosowaniu muszę potwierdzić, że pory są mniej widoczne. Pewnie ma na to duży wpływ alkohol...żeby nie było tak pięknie :)
W serum alkohol na trzecim miejscu w składzie jest niestety bardzo wyczuwalny. Już przy pierwszej aplikacji zapach alkoholu wręcz uderza w nozdrza. Po aplikacji na skórze tworzy się jakby warstewka wygładzająca, jakbym nałożyła na twarz silikon (gliceryna). Nie spowodowały jedna u mnie na twarzy żadnych wykwitów, więc nie zapychają zdecydowanie. 
To co jednak jest dla mnie dużym minusem i rozczarowało mnie w tym duo to bardzo małe nawilżenie, jeżeli nawet nie brak nawilżenia. Podejrzewam, ze to alkoholowe serum to powoduje, tak samo jak podkreślenie suchych skórek na nosie czy czole. Moja skóra wręcz błagała o wodę.
Drugi minus to wina moim zdaniem również serum- podkład i korektor na nim się rolują, pierwszy raz się z czymś takim spotkałam. Na początku myślałam, że to mój BB krem od SKIN79, jednak z innymi podkładami też nie współpracuje. Na początku po aplikacji podkładu buźka wygląda jak marzenie, natomiast po kilku godzinach na twarzy czuć jakby piasek, a to rolujący się podkład...

Podsumowując pomimo wielu plusów 2 ostatnie minusy dyskwalifikują to duo, na mojej cerze nie bardzo się sprawdziło . Krem będę próbować aplikować samodzielnie, do serum na pewno nie wrócę.

Co sądzicie o tych kremach? Może u Was się sprawdziły?

Buziaki :)



poniedziałek, 15 lutego 2016

Rusza Funpage :)

Kochani,

Postanowiłam i ja założyć funpage bloga. Ruszył dosłownie przed chwilką. Serdecznie Was zapraszam na Facebooka, widget znajdziecie też na pasku bocznym bloga :)



Pozdrawiam!

niedziela, 14 lutego 2016

Wymarzone Walentynki męskim okiem

Omawiając z moim najbliższym lubym aktualny temat, tzn Walentynki, zaskoczył mnie niezmiernie swoją koncepcją. Nagle zaczął opowiadać jaka jest jego wizja na idealną walentynkową randkę. Aż poczułam dreszcze na plecach i mam nadzieję, że kiedyś się spełni :) Musiałam się tym z Wami podzielić :D

Wszystkie zdjęcia zapożyczone z sieci.

Tydzień na wyspie w takim domku tylko dla nas. Bez internetu, telefonu, TV, ewentualnie z aparatem w zasięgu ręki:


Cały dom, wraz z łóżkiem wysypany piórkami:

W pokojowym barze mielibyśmy pod dostatkiem dań z owocami morza...


oraz drinki...


Każdego ranka budziłby nas śpiew rajskich ptaków...



Poza drinkowaniem, plażowaniem i sunbathingiem byłby jeszcze jacht...


Czego chcieć więcej? Myślałam, że tylko my kobiety mamy takie marzenia. A jak się okazuje mężczyźni też bujają w obłokach :)
Oby mnie i każdej z nas spełniło się takie marzenie :)

Miłego dnia kochani!

sobota, 13 lutego 2016

A na usta w Walentynki...może lakier do ust Wibo?




Jutro ten piękny dzień, Walentynki. Dzień, w którym wieczorem wszystkie deptaki, parki, kawiarenki i restauracje wypełnione są po brzegi trzymającymi się za ręce parami. Wiele osób nie uznaje tego Święta, nie celebruje go. Ja mimo, że kocham mojego M. i okazuje mu to każdego dnia, to zawsze w ten dzień robimy sobie jakieś małe przyjemności. Kąpiel przy świecach czy kolacja z lampką wina.
W tym roku będzie troszkę trudniej, bo maluszek chodzi późno spać :), ale na pewno jakoś sobie poświętujemy :)

W ten wieczór każda z nas chce wyglądać wyjątkowo i zmysłowo. Idealny makijaż? Kreska linerem i czerwone usta, to zawsze się sprawdza. Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić jedną z propozycji, mianowicie lakier do ust Wibo w kolorze nr 4.



Lakier znalazłam w styczniowym Shinybox'ie. Na początku byłam do niego sceptycznie nastawiona, ponieważ miałam jego poprzednią wersję, która kompletnie paskudnie wyglądała na ustach. Tutaj jest dużo lepiej :)
Producent już na opakowaniu informuje nas, że formuła kosmetyku została zmieniona. Dla tych z Was, które nie znały poprzedniej wersji informuję, że kosmetyku nie dało się nałożyć na usta równomiernie, robił plamy i wyglądał bardzo nieestetycznie.


Lakier do ust zamknięty jest w standardowej błyszczykowej formie, 4 ml pojemniczku , z gąbkowym aplikatorem. Kolorystyka opakowania minimalistyczna- połączenie czerni i złota z kolorem, który wybraliśmy. Na aplikator nabiera się idealna porcja produktu, nic się nie wylewa i nie brudzi opakowania.
.



Produkt ma bardzo przyjemny zapach, słodki chciałoby się go zjeść. Bardzo lubię takie zapachy.
Konsystencja lakieru jest gęstsza niż błyszczyka, bardziej porównałabym to do konsystencji pomadki w płynie. Aplikacja jest bardzo przyjemna, ładnie rozprowadza się na ustach, jednak bez lusterka raczej sobie nie poradzimy. Przynajmniej przy tym kolorze, który jest dość intensywny.
Kolor jest idealny na Walentynki. Piękna, intensywna malinowa czerwień. Niestety zdjęcia na ustach nie oddały tego malinowego odcienia, jednak widać go na zdjęciach wyżej.





Nie jest to bardzo kryjąca szminka, więc wykończenie jest troszkę transparentne, ale spokojnie może zastąpić szminkę.
Nie jest to też szminka matowa zastygająca, więc na pewno zostawimy ślad na kieliszku, zjemy go podczas kolacji i pewnie nie przeżyje porządnego pocałunku. Należy też do lepkich, więc przy długich rozpuszczonych włosach może troszkę przeszkadzać. Ale wygląda naprawdę świetnie na ustach, pięknie się błyszczy. Jeżeli idziecie na randkę np. do kina, gdzie nie będziecie nic jeść tylko sączyć Colę przez słomkę, a pocałunek będzie na końcu randki to spokojnie lakier Wibo może sprawdzić się na Walentynkowy wieczór :) W pozostałych sytuacjach zawsze możecie pójść "przypudrować nosek" i poprawić makijaż ust. No przecież- kiedy jak nie na randce :)

Ja zostałam mile zaskoczona i na pewno będę go chętnie używać :)

Życzę Wam kochane idealnych randek Walentynkowych, pełnych emocji i uniesień. Może pojawią się magiczne "Tak" lub malutkie buciki w prezencie dla lubego. Samych radosnych chwil!

<3

środa, 10 lutego 2016

Wyniki rozdania



Witam Moi Drodzy!

Dzisiaj szybciutko ogłoszenie wyników rozdania. Jest mi niezwykle miło, że udział wzięło tak wiele osób. Równie mocno cieszę się ze wszystkich  nowych obserwatorów, mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej.

W przygotowaniu losów i samego filmiku pomógł mi mój niezastąpiony luby, natomiast w samym losowaniu... sami zobaczcie :)




Wielkie gratulacje kochana! Czekam na maila z danymi do wysyłki 3 dni.
Jeżeli do tego czasu nie dostanę wiadomości powtórzymy losowanie :)

Buziaki!

poniedziałek, 8 lutego 2016

Anew Clinical Eye Lift, mój początek pięlęgnacji okolic oczu



Kilka dni temu skończyłam 28 lat. Nieubłagalnie zbliżam się do 30-tki, a co za tym idzie moja cera zaczęła domagać się czegoś więcej niż tylko kremów nawilżających. O ile moja twarz jeszcze nie ma oznaków starzenia się, o tyle okolice oczu błagały mnie wręcz o ratunek.
Skóra pod oczami była bardzo przesuszona, pojawiły się na niej aż suche plamki. Zmarszczki mimiczne sprawiały, że makijaż wyglądał bardzo źle. Korektory podkreślały suche skórki, przez co wyglądałam staro... To spowodowało, że sięgnęłam w końcu po krem pod oczy, a wybór padł zupełnie przypadkowo na Anew Clinical Eye Lift. Jako, że koleżanka z pracy jest konsultantką i wpadł w moje ręce ich katalog, postanowiłam, że wypróbuję.



Co pisze producent:

Dwufazowy lifting okolic oczu stworzony specjalnie dla potrzeb górnej i dolnej powieki. Żel na górne powieki z technologią 'Dimensional Lift' działa w trzech kierunkach, umożliwiając podciągnięcie i napięcie skóry, a także wzmocnienie jej od środka przez stymulację produkcji kolagenu i elastyny. 
Krem pod oczy opracowany w oparciu o Technologię 'Derma-Refine' stymuluje metabolizm komórkowy, wzmacniając skórę i przywracając jej właściwą gęstość dzięki czemu 'worki' pod oczami znikają, a opuchlizna, cienie i zmarszczki stają się mniej widoczne. 
Program liftingujący okolice oczu to dwie formuły w jednym słoiczku. Stosowane razem zapewniają podniesienie powiek, redukcję zmarszczek i likwidację opuchnięć. 
Stosowane razem zapewniają fantastyczne efekty:

* Podniesienie powiek: 38%*
* Redukcja zmarszczek: 82%*
* Likwidacja opuchnięć: 62%*



Moja opinia

Krem mieści się w małym plastikowym białym słoiczku. Pokrywka ozdobiona jest szerokim srebrnym paskiem co dodaje mu uroku. Opakowanie jest bardzo przyjemne dla oka. Jego zawartość 20ml podzielona została na połowę (?). W jednej części znajduje się krem pod oczy, druga połowa mieści żel na powieki.
Osłonka mieszcząca się pod przykrywką podpowiada nam, który kremik w jakie okolice oczu należy zaaplikować.
Kremiki maja bardzo delikatny zapach, ale niestety bardzo chemiczny, apteczny. Mógłby być przyjemniejszy. Jest jednak małowyczuwalny, więc nie przeszkadza w użytkowaniu.


Część pod oczy ma dość gęstą konsystencję kremowo-beżowego kremu, bardzo treściwą. Lubię takie konsystencję, mam wtedy wrażenie, że podaję swojej skórze coś bardzo wartościowego, same dobro :)
Część na powieki ma postać pomarańczowo-miodowego żelu. Tutaj już mamy bardzo lekką konsystencję, bo jak wiemy skóra na powiekach jest bardzo cienka i delikatna.
Krem aplikuję 2 razy dzienne od 1,5 miesiąca: rano po porannej toalecie oraz wieczorem po kąpieli i demakijażu.
Krem aplikuje się bardzo przyjemne, wklepuję go opuszkami aż przestaje być widoczny na skórze. Bardzo szybko się wchłania, więc zaraz można przystąpić do aplikacji makijażu. Nie roluje się pod korektorem/podkładem. Jest bardzo lekki.
Co do obietnic producenta, rzeczywiście zauważyłam, że opuchlizna po porannej aplikacji szybciej znika. Ta likwidacja zmarszczek to lekka przesada, ale na pewno są one dużo mniej widoczne. Krem bardzo ładnie nawilża skórę pod oczami dzięki czemu zmarszczki są na pewno spłycone, zniknęło przesuszenie i suche plamki. Powieki są jędrniejsze, jakby mniej zmęczone.
Nie wywołał u mnie żadnej reakcji alergicznej, nawet przy dostaniu w oczy nie wywołał szczypania/pieczenia.
Nie jest to jednak efekt wooow, a cena produktu nie jest też znowu jakaś niska, bo kosztuję w standardowej cenie około 58,00 zł. Mi udało się trafić na promocję i kupiłam go bodajże za 30,00 zł.

Coś co mnie zdziwiło to informacja na pojemniczku :Unikać kontaktu z oczami? Hmm.. w kremie pod oczy? Czy wszystkie kremy pod oczy mają taki dopisek, bo się nie orientuję?

Polećcie mi proszę dobry kremik pod oczy, bo tego wystarczy mi jeszcze na 3-4 aplikacje i koniec. Co warto kupić w rozsądnej cenie? Macie coś sprawdzonego?

środa, 3 lutego 2016

SKIN79 Gold BB Pumping Cushion- mój pierwszy krem azjatycki



Witajcie Kochane,

Zgodnie z zapowiedzią wracam do Was z recenzją kremu azjatyckiego Gold BB w wersji Pumping Cushion, w odcieniu 21 Bright Beige. Jest to mój pierwszy krem BB z prawdziwego zdarzenia, bo tych naszych, dostępnych w polskich drogeriach nie liczę :)
O jego istnieniu dowiedziałam się z bloga mojej imienniczki Justynki, do której chętnie zaglądam. Dziękuję Ci kochana za Twoją recenzję! Dzięki niej trafiłam do sklepu naszego polskiego dystrybutora tej marki SKIN79.
Nie ukrywam, że zaglądając do sklepu nie wiedziałam gdzie mam podziać oczy, tyle tam było cudowności. Najchętniej wykupiłabym połowę sklepu, ale cóż same wiecie.. jeszcze nie wygrałam tego miliona w Totka kurczę, a produkty nie należą do najtańszych (zaraz się dowiemy dlaczego) :D
Po złożeniu zamówienia paczuszka dotarła do mnie bardzo szybko, co mnie tym bardziej uszczęśliwiło, bo już składając zamówienie nie mogłam się doczekać kiedy będę miała go w rękach.





Krem zapakowany był w kartonowe złote pudełeczko, które jak już samo docelowe opakowanie wygląda bardzo estetycznie, ekskluzywnie. Miałam uśmiech na twarzy jak go otwierałam :)




Opakowanie złotego kremu ma postać otwieranej puderniczki wykonanej z solidnego twardego plastiku. Napisy mają kolor złoty, holograficzny, jednak trzeba uważać bo nie byłabym sobą gdybym nie sprawdziła czy się nie zdzierają i niestety moja pazurki troszkę je uszkodziły :/ Myślę jednak, że przy dobrym traktowaniu nic się takiego nie stanie.
Po otwarciu pojemniczka ukazuje nam się gąbeczka do aplikacji oraz lusterko, co jest wielkim plusem. Kosmetyk wręcz idealny do torebki!




Sama aplikacja jest bardzo przyjemna. Gąbeczkę należy delikatnie docisnąć, aby wydobyć kosmetyk z pompki. Następnie stemplujemy na twarzy aplikując krem. Ja używam w tym celu jajeczka z Real Technics raz jest mi po prostu łatwiej, a dwa to wydaje mi się, że produkt dzięki temu wygląda jeszcze lepiej na twarzy. Załączona gąbka jednak też bardzo dobrze sobie radzi.


Opis producenta:

Lekka wersja kremu BB ukryta jest w porowatej poduszce, którą naciska się specjalnie skonstruowaną gąbką (800 tysięcy mikroporów i sieć kanalików uwalniają optymalną ilość kremu przy każdorazowej aplikacji).
Unikalna struktura pozwala na stopniowanie krycia, zadziwiającą lekkość i świeżość. Makijaż nigdy nie był tak prosty.
Lekki, złoty krem BB zawiera wysoko skoncentrowany kolagen, który zapewnia rewitalizację
skóry, wzmocnienie i głębokie nawilżenie. Skóra jest świetlista, gładka i miła w dotyku.
Właściwości przeciwzmarszczkowe zapewnia 24k złoto, koenzym Q10, kawior i olej arganowy.
Innowacyjna metoda aplikacji pozwala na szybkie poprawki w ciągu dnia.
Po demakijażu skóra jest elastyczna, lekko rozjaśniona i nawilżona.





Krem używam praktycznie codziennie od praktycznie miesiąca. Jest bardzo wydajny, wystarczy niewielka ilość na jeden raz.  Tak jak pisałam wyżej aplikuję go jajeczkiem, krem idealnie rozprowadza się na twarzy i stapia ze skórą. Jest na niej praktycznie niewidoczny. Nikt nie będzie w stanie zauważyć go na Waszej twarzy. No chyba, że nałożycie 10 warstw, bo krycie można stopniować :)
Bardzo dobrze wygląda sam , ale równie dobrze możemy go przypudrować i nałożyć na niego pozostałe kosmetyki jak róż, rozświetlacz. Na co dzień pozostawiałam go samodzielnie, twarz wyglądała na wypoczętą i rozświetloną.
Kosmetyk bardzo dobrze nawilża cerę, tworzy efekt supergładkiej, odmłodzonej skóry.
Jedyne co mnie zaniepokoiło to podkreślenie suchych skórek na nosie i czole i lekkie ważenie się na skórze. Stosuję jednak jednocześnie duo z Loreala Skin Perfection i wydaje mi się, że to wina kemów. Raz użyłam innego kremu i nie było tego efektu. Chyba te 2 kosmetyki nie lubią ze sobą współpracować.
Kolor jest bardzo dobrze dobrany do mojej cery. Poniżej efekt jaki uzyskuję dzięki Gold BB.


Przed:

Po:


Cena: 130,00 zł 
Ja kupiłam w promocji, która nadal trwa za 99,00 zł.
Wysyłka jest darmowa za zakupy powyżej 50zł.

Kem dostępny jest też w wersji kolorystycznej: natural beige.

Na co dzień jest to kosmetyk idealny. Krycie jest powalające jak na krem do twarzy! Bardzo dobry, naturalnie wyglądający podkład, który jednocześnie dba o moja skórę i nie jest jedynie zapychaczem mojej cery- cóż innego mogłabym sobie wymarzyć? Nie jest to produkt tani, ale za jego jakość jest jej wart.

Już wiem, że to nie będzie jedyny krem BB tej marki. Kusi mnie ta bardziej kryjąca wersja pomarańczowa. Będzie na większe wyjścia :)

Znacie? Co o nim myślicie?

Buziaki!


Jeszcze tylko 2 dni rozdania, zapraszam.