środa, 26 lutego 2014

No i się zużyło... czyli denko i minirecenzje

Uwielbiam uczucie, gdy mam wypróbować kolejny nowo nabyty produkt zastanawiając się jaki będzie efekt.
Jeszcze bardziej jednak cieszę się kiedy uda mi się produkt skrupulatnie zużyć nie odkładając go na bok. Jeszcze całkiem niedawno byłam zasypana kosmetykami, których nie mogłam wykorzystać, bo ciągle dokupowałam nowe, a stare szły w odstawkę.
Oczywiście moje działanie zmieniło sie od kiedy śledzę Was dziewczyny. Wasze blogi i kanały na youtube, które sa encyklopedią wiedzy kosmetycznej. Projekt denko jest świetnym pomysłem i chętnie się do niego przyłączam.
Przez ostatnich kilka tygodni zużyłam:



Produktów oczywiście było więcej, ale zgapiłam sie i wyrzuciłam opakowania... Teraz jednak mam specjalnie wyanaczone pudełko na zurzyte produkty, więc wszystko co sięgnie dna będzie tam lądowało :)



Pierwszy produkt to antyperspirant. Używam go codziennie, szczególnie w dni, gdy chodzę na siłownię. Jestem wierna marce Rexona jeżeli chodzi akurat o ten konkrretny produkt. Używałam wielu antyperspirantów, jednak Rexona radzi sobie moim zdaniem najlepiej. Pozostawia skórę sucha nawet przy dużym wysiłku, no i oczywiście piękny zapach :) Produkt wystarcza na około miesiąc i kosztuje około 8 zł/150 ml w Biedronce.


Peeling do ciała Yasumi zurzyłam dość szybko, gdyż jeżeli dobrze pamietam nie był to pełnowymiarowy produkt (50ml). Otrzymałam go bodajże w jednym z pudełek Glossybox. Produk był bardzo przyjemny, pachniał cytrusowo, wygładzał i nawilżał skórę. W swoim składzie zawierał: cukier, masło shea, olej słonecznikowy, gliceryne, olej annato, witaminę C i E. Nie było to mocne ścieranie- idealne dla wrażliwej skóry, lub dla osób które lubią delikatne złuszczanie.


Naturalny oliwkowy płyn micelarny Ziajki jest jednym z moich ulubionych produktów. Zużyłam już kilka buteleczek tego produktu i za taką cenę (9 zł za 200 ml) radzi sobie bardzo dobrze. Biorąc pod uwagę, że płynami micelarnymi nie zmywam makijażu oczu to nie wiem jak poradziłby sobie w takiej sytuacji, jednak z makijażem twarzy radzi sobie bezproblemowo. Mam ochotę przetestować jeszcze inne produkty naszej rodzimej marki, jeżeli trafie na kosmetyk godny uwagi na pewno dam Wam znać.


Podkład Wake me up posiadałam w swojej toaletce od zeszłego lata. Jakoś nie chciał bratać się z moją cerą w te upalne dni. Na mojej mieszanej cerze z przetłuszczającą się stresfą T niemiłosiernie się świecił, spływał z twarzy i znikał w ciągu dnia. Jednak stał sie moim ulubieńcem w porze jesienno-zimowej. Trzymał sie idealnie, moja stwarz była promienista, rozświetlona i wyglądała na bardzo zdrową. Mój odcień to 103 True Ivory. Na pewno jeszcze do niego wrócę, może już niedługo, chcę zdąrzyć jeszcze przed upałami.


Kolejny podkład, który niestety :( już zużyłam to Facefinity All Day Flowless marki MaxFactor. Kolor Golden 75. Zaraz obok Revlon Color Stay mój ulubiony podkład.
Jego cena powala, bo kosztuje około 60 zł na półce, jednak uwielbiam go. Ma niesamowite krycie, nie potrzebowałam używać korektora po jego nałożeniu.
Jest to kesmetyk 3 w 1: korektor, podkład i baza pod makijaż. Całkowiecie się z tym zgadzam. Moje cera po nim była niezkazitelna, podkład trzymał się na twarzy cały dzień i mogłam bez obawy używać go na wielkie wyjścia. Jak tylko upoluję go w przecenie, na pewno jeszcze do niego wrócę.

Teraz z czystym sercem mogę korzystać z pozostałych produktów, które mam w swoich zasobach i skrupulatnie korzystać z ich dobroci aż dożyją dnia, który spotkał powyższych delikwentów :)

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Serdecznie dziękuję za komentarz :)